wtorek, 27 października 2009

Edith

Najpierw poczuła zapach. Męski, korzenny... Taki, jaki lubiła najbardziej. Następnie usłyszała niskie „Przepraszam, czy mogłaby się pani przesunąć?”, a gdy spełniła prośbę Głosu, ujrzała sięgającą przed nią męską rękę w krótkim rękawku. Wzrok Edith spoczął na jej części zwanej przedramieniem. W tym momencie zamarła. Tak, to zdecydowanie było to, co ją niesamowicie podniecało... Męskie przedramię było jej fetyszem, zwłaszcza, gdy należało do postawnego mężczyzny, a więc nie było chude, a także gdy pokrywały je włosy – nie za długie, lecz dość gęste. Ten ktoś dokładnie takie posiadał. Kobieta z miejsca zapomniała o tym, że stoi w sklepie przed lodówką z piwami, w zamierzeniu kupienia jakiegoś. Patrzyła jak ręka otwiera drzwi chłodziarki, sięga po dwie butelki jej ulubionego Smålanda, zamyka lodówkę i wkłada zdobycz do koszyka. Nie mogła oprzeć się pokusie, by spojrzeć na jej właściciela. Podniosła wzrok i napotkała pytające spojrzenie... [cholernie przystojnego faceta.] Wysoki, barczysty, długie włosy koloru ciemny blond, broda. Czarna koszulka z czerwonymi znakami runicznymi na przodzie. [DRWAL.] Pod Edith ugięły się nogi, jednocześnie poczuła, że się czerwieni. No tak, głupio musiało wyglądać jak ona tak wodziła wzrokiem za jego ręką.
- Coś się stało? Pomóc pani w czymś? - zapytał mężczyzna.
- Yyy... Nie... nie... Nic się nie stało, dziękuję. - wybąkała zmieszana kobieta.
- Na pewno? Pani chciała, zdaje się, kupić piwo, tak? Przepraszam, że poprosiłem o przesunięcie, ale dość długo się pani zastanawiała.
- Noo, bo nie byłam pewna czy chcę do soku, czy samo.
- Mhm. I zdecydowała już pani?
- Jednak samo.
- Które? - mężczyzna otworzył lodówkę, a wzrok Edith znowu podążył za jego ręką.
- To, co pan. Akurat to moje ulubione.
- O. Jestem mile zaskoczony. Dobry gust pani ma. - ręka wyciągnęła butelkę Smålanda. - Jednego, czy więcej?
- Więcej. Trzy. Albo cztery.
- Łoooo. Nieźle. - zaśmiał się mężczyzna. - Pani chce się lekko wstawić?
- Owszem... Taki mam zamiar. - kiwnęła głową Edith, nie spuszczając wzroku z ręki rozmówcy, która w tym momencie zaczęła wkładać butelki do jej koszyka. - Dziękuję bardzo. - uśmiechnęła się.
- Ależ nie ma za co. Pani już idzie do kasy, czy kupuje coś jeszcze?
- Nie, jeszcze kupuję.
- Aha. No dobrze, ja już mam wszystko, czego potrzebuję. - mężczyzna mrugnął do niej okiem. - W takim razie do widzenia.
- Do widzenia.

Blondyn uśmiechnął się i skierował do kasy, natomiast Edith poszła po chipsy. [Boże, co za facet. Boski... Ma zajebisty głos, zajebiste ręce, posturę, wszystko... I w dodatku jest naprawdę sympatyczny... Ech, ale pewnie zajęty... TAKI mężczyzna nie może być sam.] Odwróciła głowę i zobaczyła, że wychodzi ze sklepu. [A jak pachniał... Ajj. Urąbię się dziś z żalu.] Wzięła dużą paczkę paprykowych, zapłaciła za wszystko i udała się do wyjścia. Gdy była już na zewnątrz, zobaczyła, że mężczyzna stoi przy motorze ze swoimi zakupami i obserwuje wejście do sklepu. Gdy ją zauważył, podszedł do niej.
- Ja przepraszam... ale zaintrygowała mnie pani. Czemu pani tak się wpatrywała w moje ręce? Nie daje mi to spokoju. O co chodzi? - zapytał.
Edith poczuła, jak jej policzki robią się czerwone, a ją samą oblewa fala gorąca. Przecież się nie przyzna, że jarają ją jego ręce!
- Wydawało się panu coś... - bąknęła.
- Nie nie nie, nie wydawało... Wpatrywała się pani w nie... Wręcz z zafascynowaniem, rzekłbym. - mężczyzna zmrużył oczy i uśmiechnął się pod nosem.
[Już go nie lubię. Co ja mam mu powiedzieć? Cholera, jestem głupia, głupia... I nie umiem się opanować, szlag by to trafił... Nie no... idę w zaparte, wydawało mu się i koniec.]
- Naprawdę się panu wydawało...
- Z zafascynowaniem. Widziałem. Proszę się przyznać, inaczej nie dam pani spokoju. - wyszczerzył się.
[Jestem załatwiona...]
- Wydawa...
- Zapraszam panią na kolację.
- Ale...
- Do Järnet Matsal & Bar.
[??]
- Ale...
- Na jakiej ulicy pani mieszka?
- Na tej właśnie...
- O! I ja pani wcześniej nie wiedziałem? Dziwne, dziwne... Hmm, którą to mamy godzinę? - mężczyzna spojrzał na zegarek. - No, ładnie, za kwadrans dziewiętnasta, w takim razie o wpół do dwudziestej, może być?
- Pan nie mówi serio...? - nie mogła uwierzyć Edith.
- Knut, miło mi. - wyciągnął do niej rękę.
- Edith, mnie również... - uścisnęła ją.
- I mówię jak najbardziej serio. Muszę od ciebie wyciągnąć o co chodzi z tą ręką. - Knut uśmiechnął się szelmowsko.
- Pff... I tak się nie dowiesz. No ale dobrze, mogę iść z tobą na kolację. - zgodziła się kobieta.
- Ha, czyli jednak coś z nią jest! Mam cię. Wyciągnę to od ciebie, zobaczysz. Hmm, w takim razie teraz cię pożegnam, muszę przygotować taktykę na 19:30. Bądź pod tym sklepem. - mrugnął do niej, podszedł do motoru, wsiadł na niego i odjechał, machając jej na pożegnanie.

[O cholera... O cholera... O cholera...] To była jedyna rzecz, jaka przychodziła w tym momencie do głowy Edith. [Muszę się jakoś przygotować... CO JA NA SIEBIE WŁOŻĘ?!] Popędziła szybko do swojej kamienicy, weszła do mieszkania, włożyła zakupy do lodówki (tak, razem z chipsami – faceci ogłupiają...), zorientowała się ile ma czasu i wpadła pod prysznic. Odświeżyła się i stanęła przed szafą. [Tak... teraz co tu ubrać... Hmm... to za kolorowe na kolację, to za oficjalne... To za luźne, nie, musi być coś bardziej dolegającego... Oj, ale nie aż tak. To za jasne, w dodatku te paski... Nie nie nie. Cholera! Może ta czerwona sukienka? Nie... Zerwał mi się pasek w obcasach do niej. Kurde... Czas ucieka, a ja jeszcze muszę makijaż zrobić i jakoś włosy upiąć!] Spojrzała na zegarek. [Aaaa, jeszcze tylko 20 minut!!! Nie zdążeeę... Ech, uspokój się, bez paniki. W czym ci jest zawsze dobrze...? W... yyym. W... małej czarnej. O właśnie. Cholera, gdzie ona jest??] Gdy sukienka została znaleziona i założona, przyszedł czas na szybki makijaż. Edith podkreśliła swe niebieskie oczy czarnym eyelinerem, oczywiście tusz na rzęsy, na usta nałożyła szminkę w neutralnym kolorze. [Włosy... Co ja mam zrobić z włosami?? 7 minut, mamoooo... Myłam je rano... Może zostawić rozpuszczone...?] Rozczesała je dokładnie i stwierdziła, że takie opadające, brązowe, lekkie fale są porządku. [Dobra, teraz buty i torebka... 5 minut. Boże, jeszcze nigdy nie musiałam się szykować do wyjścia w tak ekspresowym tempie... Buty, buty... Dobra, czarne klasyczne szpilki są niezawodne. Jeszcze torebkę przepakować... No, już. Za dwie wpół do, lecim!]
Wybiegła z mieszkania, zamknęła drzwi i ruszyła pod sklep. Gdy wyszła z kamienicy, zobaczyła, że Knut już czeka. Nie spieszyła się, szła spokojnie, lekko kręcąc biodrami. Widziała, że obserwował ją, co dodało jej pewności siebie. Idąc w jego kierunku zwróciła uwagę na to, jak się ubrał. Miał czarną koszulę z krótkim rękawem, czarne spodnie. Wyglądał w tym jednocześnie elegancko i tak...swobodnie. Pasowało mu to.
- Jesteś. - powiedział, kiedy podeszła do niego. - Wyglądasz... bardzo ładnie. Ale nie myśl sobie, że swoim wyglądem odwrócisz uwagę od tego, czego się chcę dowiedzieć od ciebie. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Nie zapomniałem, nie łudź się.
- Ech... A już miałam nadzieję. I w ogóle dziękuję za komplement. - odpowiedziała uśmiechem. - To jak, idziemy? - spytała.
- Jasne. - nadstawił ramię, zaskoczona Edith wzięła go pod rękę.

Ruszyli do restauracji, która była na tyle blisko, że po 5 minutach znaleźli się na miejscu. W trakcie drogi kobieta dowiedziała się, że jej partner od pół roku mieszka w pobliżu Järnet`a, w dodatku sam. [Jest WOLNY!!!] A raczej nie sam, a z kotem o imieniu Amon. Powiedział jej także, że ma 29 lat i pracuje jako informatyk. W restauracji zajęli stolik, gdy podszedł do nich kelner szybko złożyli zamówienie. Kontynuowali rozmowę, teraz to głównie Edith opowiadała o sobie, momentami Knut się wtrącał i coś dodawał. Zeszli na temat ich zainteresowań, okazało się, że obydwoje uwielbiają Jonathana Carrolla. Mężczyzna wspomniał o Głosie naszego cienia, książce tego autora, która w jego rankingu zajmuje pierwsze miejsce. Gdy jego towarzyszka stwierdziła, że akurat jej nie czytała, zaproponował, że po kolacji mogą pójść do niego, w końcu mieszka blisko, i jej pożyczy. Przystała na to. W międzyczasie dostali jedzenie, które podczas rozmowy powoli konsumowali. Edith nie mogła oderwać wzroku od poruszającego się ciągle prawego przedramienia jej rozmówcy. Gdy to robiła, to tylko po to, by utonąć w jego niebieskich oczach, które również jej się bardzo podobały. Z każdą chwilą czuła coraz większą wilgoć między nogami, zwróciła również uwagę na to, że i on bacznie się jej przygląda. Gdy skończyli posiłek, Knut zapytał:
- Może pójdziemy się jeszcze gdzieś przejść?
- No, czemu nie. Jakiś spacer do parku, albo coś. - zgodziła się Edith.
- To jak, najpierw idziemy do mnie po książkę i później spacer czy najpierw spacer, a potem do mnie?
- Hmm, może spacer... Co myślisz?
- Dostosuję się do twojej woli.
- To spacer.
- Dobrze. - zgodził się, po czym zawołał kelnera, zapłacił rachunek, a następnie podał jej ramię i opuścili restaurację.

Szli wzdłuż ulicy, żywo rozmawiając. Mężczyzna coraz bardziej podobał się Edith, była oczarowana jego kulturą, inteligencją. Mimo że był informatykiem, nie interesowały go tylko i wyłącznie komputery, okazał się być człowiekiem o szerokich horyzontach i ciekawych zainteresowaniach. Również jego wygląd niezmiernie się jej podobał. Nigdy nie spotykała się [z drwalem. To ekscytujące. Ciekawe jaki jest w łóżku...] A świadomość, że dotyka jego przedramienia, powodowała, że wszystko jej się przewracało w środku, momentami ciężko się miała skupić na rozmowie, gdyż umysł jej zajmowały fantazje na temat towarzysza. Nie zwróciła w ogóle uwagi na to gdzie idą, nie wiedziała też ile już tak spacerują, w każdym bądź razie nagle znalazła się przed dość zadbaną kamienicą i usłyszała:
- Tu mieszkam.

Weszli do budynku, Knut zatrzymał się przed drzwiami na parterze. Otworzył je i wpuścił Edith przodem do środka. Kobieta znalazła się w dość dużym, jasnym przedpokoju. Usłyszała mruczenie i zobaczyła, że bardzo powoli i nieufnie od strony kuchni zbliża się do niej sporych rozmiarów, rudy kot. Kucnęła więc i wyciągnęła do niego rękę.
Amon, przywitaj gościa. Edith, to jest właśnie Amon. Jak widzisz, nawet na mnie nie spojrzał, w tym momencie interesujesz go tylko ty. Ale on tak ma, nie przejmuj się. - zaśmiał się właściciel kociska.
- Cześć Amon. Boże, jak ty na mnie patrzysz... Chyba nie chcesz mnie zjeść? - zapytała rozbawiona Edith. - Fajny, bardzo lubię koty. - wstała, a Knut wskazał jej wejście do pokoju.
- Zapraszam... - powiedział.
Kobieta czuła, że przewraca jej się w brzuchu, a po tym, jak jej towarzysz na nią patrzył, wnioskowała, że ten wieczór zakończy się w zaskakujący dla niej sposób... Weszła przez wskazane drzwi do sypialni. [Sypialnia? To dość sugestywne... Kurde, chyba nie chce od razu...?? A, nie, tu ma książki. No dobrze...] Podeszła do regału, Knut podążył za nią. Zwróciła uwagę na to, jak różnorodna była tematyka książek, jakie on posiadał, w dodatku bardzo ciekawa. To ją ucieszyło. On wyciągnął z najwyższej półki jedną z pozycji i podał jej.
- To jest Głos naszego cienia. Przeczytaj go, bo naprawdę warto... Jest genialny, niektóre fragmenty mnie rozłożyły na łopatki... Tylko ten gościu mógł takie coś napisać. Zresztą znasz go, wiesz do czego jest zdolny.
- No wiem, wiem... Dziękuję, postaram się szybko przeczytać.
- Nie ma sprawy, nie spieszy się... Ważne, żebyś w ogóle oddała, hehe.
Stał koło niej. Blisko. Bardzo blisko... Patrzyła mu w oczy i wiedziała, że jeszcze chwila i coś się stanie... On ją elektryzował, a i w jego spojrzeniu odnajdywała malutkie iskierki pożądania i czegoś jeszcze, czego nie potrafiła odczytać. Ostatkiem sił odwróciła się od niego i podeszła do okna.
- Niezły widok. Nie wiedziałam, że z tej strony kamienicy jest coś takiego.
- Zgodzę się, jest niezły. W ogóle... napijesz się czegoś?
- Wiesz, że chętnie? Zaschło mi w gardle.
- Chcesz jakąś kawę, herbatę, sok, colę, ewentualnie piwo? Wiem, że to ostatnie mało eleganckie, ale nie mam innego alkoholu w domu, wybacz.
- No przestań. Może być cola, nie będę cię pozbawiać browarów, zresztą mam w domu swoje.
- Tak, wiem, nawet cztery. - zaśmiał się Knut i zaprosił Edith do pokoju dziennego, gdzie usiadła na sofie, a sam udał się do kuchni po napoje. Gdy wrócił, powiedział do niej:
- Nie mam niestety nic, czym mógłbym cię poczęstować. Mieszkam sam, a mnie tam wiele nie trzeba. Ale jakbyś była głodna, to coś się znajdzie.
- Nie no, wiesz, dzięki, po wizycie w restauracji naprawdę nic więcej nie chcę, pojadłam sobie.
- W porządku, ale jakby co, to mów.
Podał jej szklankę z colą i usiadł obok. Zaczęli rozmawiać na jakiś luźny temat, po chwili do pokoju przyszedł kot, który zaraz umościł się między nimi na sofie i zaczął głośno miauczeć, domagając się zwrócenia na niego uwagi. Edith roześmiała się i pogłaskała go. Gdy tylko przestała, miauczenie pojawiło się na nowo.
- Ej, ty myślisz, że będę cię tak ciągle głaskać? Ładnie cię pan wychował, nie ma co. - popatrzyła z uśmiechem na Knuta i, nie mając wyjścia, powróciła do głaskania futrzaka. - Wiesz co, Knut? Twój kot jest bezczelny.
- Hehe, no co ja ci poradzę na to. - wyszczerzył się mężczyzna. - Nauczył się od pana głośno domagać się tego, na co ma ochotę.
- Ach tak, od pana...? - zmrużyła oczy Edith. - No ładnie.
- Wiem. - ten szczerzył się dalej. - A wiesz na co teraz mam ochotę...?
- Nie wiem, ale pewnie zaraz się dowiem, skoro się głośno domagasz. W ogóle to zaczynam się bać...

O, akurat bardzo dobrze wiedziała... Widziała w jego oczach do czego zmierza i poczuła jak jej się wszystko przewraca w brzuchu. Postanowiła jednak nie ułatwiać mu zadania i poudawać, że nie wie o co chodzi. Cały czas głaskała kota i gdy spojrzała w dół, zobaczyła, że Knut dołączył do niej w tym działaniu. Znów rzuciło jej się w oczy jego przedramię, przełknęła ślinę i podniosła wzrok. On wpatrywał się w nią bardzo uważnie, wiedział, że ona tylko udaje, zresztą ona zrozumiała ten fakt bardzo szybko. Poczuła, że nie może się ruszyć. Jedynie jej ręka przesuwała się lekko po kocim futrze, jednak i to ustało, gdy Knut zatrzymał ją swoją. Patrzyli sobie nawzajem w oczy nic nie mówiąc, atmosfera zrobiła się gęsta i duszna... [Pocałuj mnie!!!] Mężczyzna pochylił się i zbliżył swą twarz do twarzy Edith. W tym momencie spod ich dłoni uwolnił się Amon, który najwyraźniej zrozumiał co się święci. Bez najcichszego chociażby miauknięcia wybiegł do kuchni, zostawiając tych dwoje samych. W tym czasie Knut złożył już lekki pocałunek na wargach siedzącej obok kobiety. Ich dłonie, spoczywające ciągle na miejscu, gdzie leżał kot, splotły się, a usta tańczyły razem namiętny taniec... [To się nie dzieje...] Gdy po dłuższej chwili oderwali się od siebie, obydwoje wiedzieli, że na tym nie koniec. Knut spojrzał jej prosto w oczy, po czym wplótł palce w jej włosy i lekko odchylił jej głowę, aby mieć dostęp do szyi. Edith przymknęła oczy i poczuła jego usta na skórze... Najpierw jeden pocałunek, potem drugi, bliżej ucha... Kobieta czuła jak mocno wali jej serce i jak bardzo pragnie tego, poznanego dzisiaj, faceta. Którego pocałunki, nawiasem mówiąc, zaczęły kierować się w dół, ku jej dekoltowi. Powoli opuścił ramiączka jej kreacji, obcałowując każdy odkryty fragment jej ciała. Nagle powrócił do ust. Poczuła jednak jego ręce na plecach, starające się odsunąć zamek w jej małej czarnej. Gdy mu się to udało, oderwał się od niej i poprosił ją by wstała, po czym ściągnął z niej sukienkę, która z szelestem opadła na podłogę. [Na szczęście mam ładną bieliznę...]
- Wyglądasz jak...bogini. Naprawdę. - rzekł Knut z wyraźnym zachwytem w oczach. Następnie wziął ją na ręce. - Idziemy do sypialni...

Po drodze minęli stojącego w drzwiach kuchni kota, który spojrzał na nich z dezaprobatą. On tak dawno nie miał żadnej kocicy... Gdyby koty umiały wzdychać, to Amon właśnie w tym momencie by to zrobił. Jego pan zdążył w tym czasie położyć swą kochankę na łóżku i samemu położyć się na niej. Podparł się na rękach i zaczął ją całować, ona w tym czasie zabrała się za rozpinanie mu koszuli. Gdy się jej pozbyli, dopadła jego torsu. Całowała go, głaskała... [Rany, on jest boski... Idealny... I...mój, przynajmniej tego wieczora... Boże, proszę cię. Niech nie tylko tego wieczora...] W końcu przerwał jej i poprosił, aby lekko się uniosła. Gdy to zrobiła, rozpiął jej czarny, koronkowy stanik i odrzucił na podłogę. Zobaczyła zachwyt w jego oczach, gdy spojrzał na jej piersi. Edith nie należała do kobiet typowo „cycatych”, ale nie miała też kompleksów na punkcie swego biustu. Był taki średnich rozmiarów, ładny, okrągły. W oczach Knuta urósł on jednak do rangi ósmego cudu świata... Kobieta przymknęła oczy i oddała się delektowaniu przyjemności, którą fundował jej jej kochanek. Jego dłonie i usta najpierw pieściły jej dekolt, potem przesunęły się niżej, skupiając się na piersiach. Edith czuła jak on ją całuje, jak kciukami drażni jej nabrzmiałe sutki, jak następnie ssie je delikatnie... Z jej ust dobiegł cichy jęk, a ten zachęcił Knuta do dalszych poczynań. Trzymając ciągle ręce na jej piersiach ustami zjechał na jej brzuch, począł go obcałowywać, zataczać językiem kręgi na jego płaskiej powierzchni i sukcesywnie zmierzać ku pewnemu szczególnemu miejscu... Palce mężczyzny wsunęły się za gumkę majtek Edith, która uniosła biodra i pozwoliła kochankowi na ściągnięcie z niej ostatniego elementu garderoby, jaki miała na sobie. Pozostała jednak ze złączonymi nogami, uniemożliwiając Knutowi wtargnięcie od razu do środka jej kobiecości. Ten zaczął znów całować jej brzuch i schodzić coraz niżej i niżej... Przyssał się ustami do jej wzgórka, doprowadzając ją tym samym do szaleństwa. Wiedziała, że nie wytrzyma długo. Jej uda same z siebie zaczęły się rozchylać, a mężczyzna od razu z tego skorzystał. Najpierw dłońmi pogładził ich rozpalone wnętrze, następnie począł je obcałowywać, powodując tym samym u kochanki gwałtowną produkcję soków. Następnie złożył pocałunek na mokrych już wargach, które, rozchylone zachęcająco, zapraszały do wtargnięcia między nie... Palce wskazujący i środkowy ułożył tak, że jej łechtaczka znalazła się pomiędzy nimi, po czym zaczął ją lizać... Kobieta jęknęła głośno, a on nie przestawał... Zaczął też trącać nabrzmiałą kuleczkę językiem, palcem drugiej dłoni masując wejście do gorącego wnętrza Edith. Ta wiła się pod wpływem jego pieszczot, czując, że spełnienie jest już całkiem blisko. On wsunął w końcu palec do środka, po chwili dołączył do niego drugi. Wystarczyła tylko chwila połączonych pieszczot od wewnątrz i z zewnątrz, aby orgazm wybuchnął w niej wszechogarniającą przyjemnością. Świat zawirował. Gdy kobieta już trochę ochłonęła, Knut podniósł się, obrzucił spojrzeniem jej całe ciało, a następnie popatrzył jej w oczy i powiedział:
- Jesteś piękna... I moja... Mam nadzieję, że nie tylko dziś, że mi nie uciekniesz po tej nocy... Hmm, wiesz, już wtedy w sklepie miałem nieodparte wrażenie, że to na ciebie czekałem, że wszystkie moje nieudane związki miały prowadzić do ciebie, że jesteś kobietą, z którą przeżyję coś wspaniałego... Nie chciałbym się mylić, tak bardzo nie chciałbym się mylić... - przymknął na chwilę oczy. - Normalnie nie mam zwyczaju zagadywać do kompletnie obcych mi osób, ale to, jak patrzyłaś na moje ręce... Czułem, że coś musi w tym być, że właśnie to da początek czemuś nowemu... Proszę, powiedz mi, o co tak naprawdę chodziło z moimi rękami? Gdyby nie to, nie zagadałbym do ciebie...
Edith uśmiechnęła się nieznacznie, czując jak niesamowite ciepło rozpływa się po całym jej ciele. [A więc to nie będzie tylko zwykła przygoda... Boże, dziękuję!] W jednej sekundzie zdecydowała.
- Dobrze, powiem ci... - sięgnęła rękami do jego rozporka. - Wiesz, męskie przedramiona to mój fetysz, uwielbiam się na mnie patrzeć, uwielbiam ich dotykać... Jak zobaczyłam Twoją rękę, sięgającą do lodówki, serce mi zamarło. - zaczęła ściągać z niego spodnie. - Masz...idealne ręce, całkowicie idealne... Kurde, wiem, że to głupio musiało wyglądać, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać... - z jego pomocą pozbawiła go dolnej części garderoby, która wylądowała obok łóżka. - I nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię to sprowokowało do odezwania się do mnie. - pocałowała go, zszokowanego. Gdy uwolniła jego usta, on spytał:
- Edith... Mówisz serio...? Naprawdę one ci się tak podobały...?
- Naprawdę.
- Nie sądziłem...
Zamilknął, gdyż ona znowu zamknęła mu usta pocałunkiem. Ich wargi kąsały się łapczywie, ssały wzajemnie i pieściły, a języki odgrywały wspólny taniec, pełen pasji i namiętności. Gdy przerwali, Knut wstał, zdjął skarpetki i bokserki, po czym wrócił do pozycji poprzedniej – ułożył się na Edith, podpierając ciało rękami. Ta z kolei sięgnęła dłonią do jego podbrzusza.
- Lepiej tego nie rób. - wzdychnął.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Jestem już maksymalnie podniecony... I wiesz... - wyszczerz.
Kobieta zmrużyła oczy, pogładziła go po rękach, przyciągnęła go do siebie i powiedziała zdecydowanie:
- Wejdź we mnie.

Poczuła go. Najpierw tylko pocierającego jej kobiecość... by po chwili zagłębić się w niej. Jęknęła, gdy po kilku pchnięciach on znalazł się w niej cały. Objęła jego szerokie plecy rękami, zamknęła oczy i delektowała się każdym jego ruchem wewnątrz, każdym naparciem na jej gorące wnętrze. [Chcę, by ten wieczór nigdy się nie skończył...] Czuła jego oddech na swej szyi, pod palcami pracę mięśni jego pleców, jego zapach, pomieszany z zapachem miłosnego uniesienia ich oboje – zachłannie wdychała go modląc się, by to nie był ostatni raz, kiedy go czuje... Jednocześnie czuła niesamowite pulsowanie w podbrzuszu, którego nie da się porównać z niczym innym... Igiełki rozkoszy z każdym pchnięciem Knuta wbijały się w nią, doprowadzając ją prawie do utraty świadomości. Zacisnęła mocno uda na jego biodrach i jeszcze mocniej go przycisnęła do siebie, aby był głębiej, mocniej, potężniej... Nie rejestrując nic, oprócz jego ciała, dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że zachowuje się dość głośno. Gdy kolejny jęk wyrwał się z jej ust, otworzyła oczy i spojrzała na kochanka. Widziała pot na jego skroniach, przymknięte powieki i coś na kształt uśmiechu na ustach... Uniosła głowę i pocałowała je. Spojrzał na nią i przyspieszył ruchy. Przez dłuższą chwilę ciągle patrzyli sobie w oczy, gdy... ją dopadły pierwsze skurcze orgazmu... a tuż po tym zrozumiała, że i Knut jest na krańcu. Z jego gardła wydobył się naprawdę głośny jęk i Edith poczuła jak jego członek wytryska w jej pulsującym wnętrzu. Objęci ciasno przeżywali tę rozkosz i ostatnie chwile uniesienia, by po tym zamrzeć w bezruchu... Mężczyzna w końcu podniósł się z posłania i powiedział:
- Strasznie mnie suszy. Idę po piwo i zaraz wracam...
Gdy dotarł do drzwi, obrócił się i popatrzył na łóżko i leżącą na nim kobietę. Nie spodziewał się takiego dnia, choć od rana czuł przez skórę, że coś się wydarzy... Ale nigdy, że spotka kogoś, z kim chciałby być. Oby tylko ona nie uciekła...
- Napijesz się też, nie?
- Noo , mogę.
Oby nie uciekła...
- Zaczekasz?
Kuszący uśmiech. [No jasne!!!]
- Nigdzie się nie wybieram...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Polecamy:
filmy porno
sex filmy
gry erotyczne
darmowe porno
sex fotki
Linki:
mamuśki
moje historie ero
sex ciuszki
myśle o seksie
laseczki
opowiadania
seksowne wpisy
szparki
poprostu sex
ero opowiadania