wtorek, 27 października 2009

Subtelna erotyka

Należała do kobiet, które choć nie grzeszą bystrością, to kiedy zechcą usidlić mężczyznę bądź przynajmniej się do niego zbliżyć, zawsze obmyślą iście genialny plan. Dlatego Michał nie tylko się zdziwił, ale i zaniepokoił nieco, gdy tydzień temu zapukała do jego drzwi i od progu rzuciła enigmatycznie:
- Czy chcesz przysłużyć się światu?
Fakt, że w taki właśnie sposób rozpoczęła ostatnią od trzech lat rozmowę, czynił to sztampowe pytanie niezwykle ciekawym. Z tego też powodu mężczyzna uśmiechnął się, choć nie przypuszczał, że niespodziewane spotkanie z mężatką, która nadal jest w nim zadurzona, może się okazać choć przez chwilę przyjemne.
- Jak chyba każdy - powiedział do jej pleców, gdyż uśmiech uznała za zaproszenie do środka. Usiadła na pufie, zaczęła rozwiązywać buty. Nie wiedział, co może dodać.
- Ładnie się urządziłeś, widzę. - zawiesiła tamten temat na kołku - Wszędzie porządek. Kobieca ręka?
- Od czasu do czasu. - z dumą omiótł mieszkanie spojrzeniem. Mogło się podobać i czyniło to przykładnie. Reprodukcje obrazów Williama Blake'a spoglądały ze ścian korytarza i razem z dwoma stuletnimi komodami nadawały domowi klimatu dawnych czasów. Widoczna reszta pomieszczeń nie była pod tym względem mniej urokliwa. - Żyję tak, jak planowałem. Nie zamknąłem się w klatce, jaką jest stały związek. A żeby nie uschnąć z powodu niezaspokojonych potrzeb bliskości, czułości i seksu, przeżywam od czasu do czasu romans. Jak wiesz, uważam, że są bardziej wartościowe zajęcia, niż codzienne przebywanie z kobietą. I to im właśnie się poświęcam.
Ugryzł się w język. Mogła, nieudolnie czytając między wierszami, wyłuskać z jego wypowiedzi nieistniejącą sugestię, jakoby to z nią właśnie chciał przeżyć romans. Wiedział, że gdy się czegoś pragnie - a nie miał wątpliwości, że cały czas marzy o nim - człowiek we wszystkim dopatruje się aluzji związanych z jego żądzami. Źrenice kobiety rozszerzyły się zauważalnie, z pewnością znamionując podniecenie.
- Jeśli jesteś szczęśliwy, cieszę się - spuściła wzrok. Wyjęła z kieszeni chusteczkę, którą - pewnie aby usprawiedliwić blisko półminutowe unikanie spojrzenia - powoli wytarła nos. Gdy podniosła głowę, z jej oczu jeszcze przez chwilę wyzierał smutek.
- Napijesz się czegoś? - nie czekając na odpowiedź, poszedł do kuchni, gdyż głupio mu było patrzeć na nią w takim stanie. Z zamyślenia herbatę znalazł dopiero wtedy, gdy zagotowała się woda. Parę kropel wrzątku sparzyło mu dłoń, kiedy niósł filiżankę.
Blanka podziękowała, zmuszając go do dokończenia znienawidzonego rytuału rutyniarskim “proszę”. Wbiła wzrok w łyżeczkę młynkującą w herbacie i podjęła temat, o którym już zapomniał:
- Jeśli chcesz się przysłużyć światu, przekaż swoje geny.
Nie mógł nie parsknąć śmiechem. Oto kobieta, z którą pięć lat temu przeżył miłostkę, przychodzi po trzech latach niewidzenia, by udzielać rad rodem z kiepskiej komedii.
- Wiesz - odpowiedział czym prędzej, by zmyć z twarzy głupkowaty uśmiech - Myślałem kiedyś nad tym, uznałem jednak, że tacierzyństwo to niewola.
- Możesz zrobić dziecko kobiecie, która wyszła za bezpłodnego mężczyznę. - podniosła na niego fiołkowe oczy. To niesamowite, pomyślał, że nawet niezbyt atrakcyjne dziewczyny, takie jak ona, mają zawsze piękne oczy. Widział, że toczyła walkę ze wstydliwością, która ciągnęła jej głowę w dół.
- Chcesz mnie spłycić do roli reproduktora? - wypalił niezbyt grzecznie, ale skwitowała to uśmiechem.
- Do roli wspaniałego mężczyzny - odpowiedziała po krótkim zastanowieniu - który przekaże wspaniałe geny, dzięki czemu urodzi się wspaniały człowiek. I nie spłycić, tylko wyznaczyć.
Połechtała jego ego z wyczuciem godnym panegirysty. Zaraz podjęła uzasadnianie, dlaczego uważa ten pomysł za świetny, a gdy z każdym jej słowem Michał nabierał pewności, że to właśnie ją miałbym zapłodnić, ostatecznie rozwiała wątpliwości:
- Już dawno uzgodniłam to z mężem. Jeśli chcesz się upewnić, możemy się z nim spotkać.
Odwiedziła Michała w najdogodniejszym momencie, czyli wtedy, gdy głód kobiety zaczynał go coraz mocniej dręczyć. To oraz fakt, iż naprawdę sądził, że jego potomek będzie wyjątkowy, sprawiło, że jeszcze tego samego dnia rozmówił się z małżonkiem Blanki. Łatwo zauważył, że choć pragnienie dziecka rzeczywiście przemogło w mężczyźnie zazdrość, to jednak była ona nadal obecna, a uwidoczniała się choćby w oschłym tonie i szybkim zakończeniu dialogu.
Blanka przyszła nad ranem, mieli dla siebie cały dzień. Michał nie sądził, że będzie się krępował, a jednak świadomość, co różni te zbliżenia od innych, które przeżył, osadzała się nieprzyjemnie w postaci mokrego podkoszulka i lekko dygocących kolan.
- Już jestem - nie znosił takich zdań, wypowiadanych, gdy widzi się rozmówcę, podobnie jak nienawidził równie głupiego pytania “o, już wróciłeś?”. Jednak ucieszył się to słysząc, gdyż z drżenia głosu Blanki wyczytał, że nie on jeden czuje się nieswojo.
- Rzeczywiście - nabrał trochę animuszu - Może się czegoś napijesz?
- Mam nadzieję - ale zamiast powiedzieć, czego sobie życzy, wymownie spojrzała na jego krocze. A zatem, jak przypuszczał, nie przyszła tu tylko po to, by zostać zapłodnioną. Pragnęła w ciągu tego dnia ziścić jak najwięcej pragnień związanych z jego cielesnością.
Prędko wzięła się za pierwsze.
Rzuciła mu się na szyję i wpiła ciepłymi ustami w jego usta. Po pocałunkach zapierających dech zwolniła znacznie, w końcu cofnęła głowę i się uśmiechnęła. Ujęła dłoń Michała zaprowadziła go do sypialni jak małe dziecko, które zgubiło się w tłumie. Oto rozpoczynał się obmyślany latami przez Blankę scenariusz, w którym mężczyzna grał kluczową rolę, a którego nie znał. Dał się prowadzić, gdyż ta niewiedza niezwykle go pociągała.
Uwielbiał zapadać się w wodne łóżko. Uczucie, jakiego wtedy przez ułamek sekundy doznawał, było jego ulubionym zaraz po orgazmie. Tym razem przyjemna chwila trwała trochę dłużej, gdyż leżąca na Michale kobieta przyprawiła go o dobre pięćdziesiąt pięć kilogramów. Nie skupił się jednak na tym momencie, ale i nie żałował tego, gdyż miękkość ust partnerki stanowiła lepsze zaczepienie dla uwagi.
- Długo... - wyszeptała i jęknęła, bo wsunął rękę pod jej bluzkę. Nie dokończyła zdania, wiedziała jednak, że domyślił się dalszego ciągu: “...na to czekałam”. Wiedziała także, że nie musiała tego mówić, gdyż jej ciało, teraz drżące z podniecenia, gdy dłonią gładził jej plecy, wyrażało znacznie więcej.
Powoli zdjęła z Michała koszulę. Rozpuściła czarne jak smoła, puszyste włosy, których koniuszki zaczęły pieścić nagi tors mężczyzny. W sukurs pachnącej cytrynową odżywką grzywie przyszły usta, z namaszczeniem całując posągowo wyrzeźbioną klatkę piersiową. Z ociąganiem schodziły niżej, czasem wracały na miejsce przed chwilą zwiedzone, by jeszcze raz wpić się w ciągle wilgotna skórę. Jednak zaraz znowu parły naprzód, nieuchronnie jak śmierć, czule niczym pierwsza kochanka.
Wreszcie dobiły do spodni. Wtedy smukłe, wypielęgnowane dłonie Blanki uporały się z guzikiem, potem rozporkiem. Michał uniósł lekko biodra, by kobieta zdjęła z niego dżinsy, co uczyniła niezgrabnie, wpatrzona w wybrzuszają slipy męskość.
Usta rwały się, by podjąć pochód, lecz fiołkowe oczy chciały patrzeć. Syciły się więc widokiem ukochanego ciała, które w ciągu ostatnich lat nic się nie zmieniło. Jednak bezwarunkowa miłość, która pragnęła przede wszystkim obdarowywać, wzięła górę i Blanka na powrót rozpoczęła całowanie. Michał westchnął, poczuwszy znów spragniony dotyk, znaczący podbrzusze wilgocią.
Usta musnęły wyprężoną męskość. Przystanęły, jakby sposobiąc się do od dawna wyczekiwanej chwili, przywołując wszystkie oczekiwania, by skonfrontować je z niewyobrażalnie bliskim spełnieniem. W końcu, ogłupione szczęściem, przylgnęły do wybrzuszonych slipów. Blanka zaśmiała się, a w głosie jej dźwięczało najprawdziwsze szaleństwo, właściwe kochankom, którzy poza seksem nie widzą w życiu sensu. Wystrzeliła dłońmi ku wełnianej zawadzie, podarła majtki z herkulesową siłą, którą wyzwoliło w niej zwierzęce pożądanie. Potem usta połknęły męskość. Michał stęknął.
Wbiegał na wyżynę rozkoszy. Coraz szybciej. W końcu odleciał...
Poczuł ulgę w lędźwiach. Spojrzał na Blankę. Nasienie znaczyło brodę kobiety kilkoma strugami.
Nienawidził chwilowej bezsiły, która ogarniała go tuż po orgazmie. Nie mógł bowiem od razu odwdzięczyć się partnerce za rozkosz, którą został obdarowany. Ale tym razem, po raz pierwszy w życiu, żadnej niemocy nie odczuwał, więc czym prędzej ułożył Blankę wygodnie na łóżku.
Miała fantazyjne skarpetki z palcami we wszystkich kolorach tęczy. Lubiła rzeczy kojarzące się ze zwariowaną młodością, z takich nosiła także pacyfkę, teraz otuloną przez falujące piersi. Wybierała przedmioty tego typu, by sprawiać na sobie mylne wrażenie, że jest – jak to zwykła ujmować – osobą wyluzowaną. Poza tym w ten sposób zaspokajała po części głód młodzieńczego szaleństwa, którego jako stale przesiadująca w domu, samotna dziewczyna nie doświadczyła w latach szkolnych.
Zdjął Blance skarpetki możliwie najwolniej, aby materiał jak najdłużej pieścił wrażliwą skórę podeszew stóp. Ucałował lekko zgrabne palce, noszące znamiona niedawnej wizyty u pedicurzystki. Jedną dłonią głaskając pod bufiastymi spodniami łydkę, drugą zaczął je ściągać.
Rozwarła obnażone nogi. Pewnie i fakt, że nadal nie nosiła majtek, powiązałby z jej niespełnioną młodością. Jednak nie mógł myśleć o niczym innym, jak tylko, by czym prędzej zanurzyć język w wilgotnej pochwie.
Zapiszczała, czując Michała między udami. Chwycił jej piersi zamaszyście, jak spadający w przepaść alpinista łapie się zrębu skały. Na chwilę straciła oddech, jednak zbyt była skupiona na nieopisanych doznaniach, by to zauważyć.
Umiejętnie przedłużał jej przyjemność, zwalniał na krok przed orgazmem. Aż w końcu, przeklinając zmęczenie, postanowił się nie zatrzymywać. I wszyscy mieszkańcy kamienicy usłyszeli po chwili przenikliwy krzyk spełnienia. Bigoci spod trójki wygłosili głośną tyradę o mieszczańskim zepsuciu. Alkoholik spod czwórki uciszył ich zadziwiająco składną wiązanką wymyślnych przekleństw. A młodzież z dwu innych mieszkań zaczęła bić brawo i z entuzjazmem pogwizdywać.
Zdjął Blance bluzkę, stanik i niczym zapłakane dziecko wtulił się w pełne piersi. Potem zatopił spojrzenie w fiołkowych oczach, od których oderwać go mogły tylko kolejne pieszczoty. I uczyniło to tamtego dnia jeszcze dziesięć razy.
Michał stale wracał myślami do tej soboty, stanowiącej zresztą najprzyjemniejsze wspomnienie, jakie gnieździł w pamięci. Niemniej zdziwił się mocno, że kiedy zazdrosny mąż Blanki - wpierw zabiwszy ją za oschłość, która pojawiła się w niedzielę i nie chciała zniknąć – rozpłatał mu czaszkę kijem bejsbolowym, on, konając w kałuży własnej krwi, niczego nie żałował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz



Polecamy:
filmy porno
sex filmy
gry erotyczne
darmowe porno
sex fotki
Linki:
mamuśki
moje historie ero
sex ciuszki
myśle o seksie
laseczki
opowiadania
seksowne wpisy
szparki
poprostu sex
ero opowiadania